powłoka cielesna,
meander jestestwa,
liście, kości i gnój.
i idąc na lody pachnące odchody.
kamikadze (Wam) nie poradzę – znój.
powierzchniowe gody: nijakiej urody Kasia była.
ciasteczka i szynki, z wątroby choinki, i pączki w kaszance
lubiła.
nereczki cielęce, kopytka bydlęce,
do buźki nie wezmę i już, mamusiu!
sam wpychaj podroby, w gębę jak narkotyk!
co ruszać się będzie na nici uprzędziesz.
perłowy kości sznur.
kto Ci pozazdrości radości kuchennych?
spiral w DNA brzemiennych nikomu nie serwuj już.
dieta CUD – krwi jest w brud i ciut ciut.
i ciała do gęby wpychasz zachłannie a krwi pełno w wannie.
krwiożerczy kolektyw kanibali przeklętych!
a morał jest taki kochane psubraty:
nie jem mięsa, bo mnie kocięta/bydlęta/ i inne gadziny urzekają.
i śnią mi się lasy,
płonące parnasy!
wnet klatki już puste i tłuste Twe palce zachłanne.
nie dam na talerzu,
(jak Amen w pacierzu)
Ci zeżreć mojego koteczka!
tam rzeczka – ploteczka- że nowe ciasteczka,
są zdrowe i godne uwagi.
to kilo mięska to Twoja klęska sumienia i męka ludzkości!
w dziecięcym wierszyku jest tortur bez liku…
jedz dziecko na zdrowie podroby wołowe.
cierpienie? sumienie? oczu zaślepienie?
rymowanka,
szklanka,
zjadłeś dziś baranka z krwi i kości.